Wywiad z Agatą Markiewicz
Eko Klub powstał w 2013 roku, czy to była inicjatywa potrzeby chwili czy mieliście długoterminowe plany? Za chwilę minie 7 lat.
Wtedy Eko Klub był potrzebą chwili. Właśnie dołączyłam w tamtym okresie do Centaurusa, trwały poszukiwania sposobów na bieżące utrzymanie zwierząt. Przyglądaliśmy się zagranicznym organizacjom, ale nie chcieliśmy niczego kopiować – bardziej szukaliśmy inspiracji. To co działa np w Nowej Zelandii albo USA niekoniecznie, z wielu względów społecznych i kulturowych, zadziałałoby w Polsce. Wiele potężnych organizacji, które mają ciekawe rozwiązania, nie ma na utrzymaniu zwierząt. Tak więc nie muszą mieć stałego dochodu – jeśli mają fundusze, realizują projekty.
Jeśli akurat nie mają funduszy, mogą projekty wstrzymać. Takim organizacjom jest też łatwiej ze względu na nośne projekty, które nie niosą stałych kosztów. Kiedy my np robimy projekt na rzecz ratowania słoni w Afryce, to nie mamy tych słoni na utrzymaniu. Przekazujemy to, co zbierzemy. Jednak kiedy wykupimy ponad 100 kolejnych koni, jak w minionym 2020 roku, i nasze stado na utrzymaniu to już ponad 500 kopytnych, to miesięcznie musimy wydać dodatkowo prawie 100 000 zł wraz z leczeniem, transportami, drobnymi remontami – i dotyczy to wielu kolejnych lat. Dla odmiany organizacje, które mają na utrzymaniu wiele zwierząt – zajmują się głównie zwierzętami, nie starcza już czasu i funduszy na projekty. Na szczęście te drugie zazwyczaj są w Polsce i innych krajach wspierane przez gminy. Ale to dotyczy schronisk, dla psów. My, choć nie mieliśmy takich planów, połączyliśmy te dwa nurty bez wsparcia z budżetu państwa. Początkowo jedynie pomagaliśmy zwierzętom – wiedzieliśmy, że dodatkowe inicjatywy edukacyjne będą wymagały czasu i kolejnych funduszy. Niemniej z czasem uznaliśmy, że to syzyfowa praca i jeśli nie zajdą zmiany, będziemy ją realizować bez końca.
Fundacja Centaurus, chociaż prowadzi największy na starym kontynencie azyl dla koni, musiała znaleźć własny sposób na realizację obydwu kierunków. Nie chcieliśmy rezygnować z codziennej opieki nad zwierzętami, ale widzieliśmy konieczność podnoszenia świadomości społecznej poprzez kampanie informacyjne, warsztaty, projekty. Eko Klub powstał, aby łączyć to wszystko – pomagać teraz tam gdzie ta pomoc jest najbardziej wypatrywana, oraz zmieniać wszystko tu i teraz tak, aby już nie musieć nikogo ratować „jutro”.
Mam rozumieć, że Centaurus nie otrzymuje żadnych dotacji na zwierzęta?
Nie, nie jesteśmy przez nikogo finansowani. Jesteśmy organizacją niezależną politycznie i religijnie, nie otrzymujemy żadnych dofinansowań ani dotacji. Nie jesteśmy hodowcami, nie prowadzimy schroniska, więc gminy również nas nie wspierają. Swoje działania finansujemy wyłącznie z darowizn, jakie przekazują nam od wielu lat osoby prywatne, różne firmy i instytucje. Jesteśmy organizacją bardzo wdzięczną społecznie – bo to dzięki ludziom możemy pozostać niezależni, dzięki nim możemy pomagać i zmieniać świat wkoło. Gdyby nie ludzie wkoło nas i nas wspierający, Eko Klub przestałby istnieć. Dzięki wsparciu ludzi dobrej woli ocaliliśmy już ponad 1100 koni oraz setki psów, kotów i zwierząt gospodarczych. To wspólne dzieło.
Ilu członków potrzebujecie, aby w pełni się realizować?
Nie ma tu ograniczeń (śmiech). Mamy tyle zgłoszeń, że aby pomóc wszędzie i każdemu, setka inspektorów na etacie to byłoby stanowczo zbyt mało. Identycznie wygląda sytuacja z przyjmowaniem zwierząt – mamy swoje ośrodki, współpracujemy z licznymi hotelami dla zwierząt i klinikami, ale wszystko wiąże się z naszymi możliwościami finansowymi. Prowadzimy potężny rezerwat, gdzie co prawda od czerwca do września konie są wypasane, ale dotyczy tylko zdrowych koni, a ponad to prowadzenie i utrzymanie rezerwatu, wbrew pozorom i naszym oczekiwaniom, okazało się bardzo kosztowne. Uratowanie i przyjęcie zwierzaka do siebie to tylko początek naszej wspólnej z nim drogi – niewielki, pierwszy, często medialny krok. Potem następuje dalsze ratowanie – w ciszy, bez fleszy, kiedy już wszyscy o tym zwierzaku zapominają. Bo taki Kubuś, Feluś często mają przed sobą dziesiątki lat życia. Mając miliony wsparcia – nadal pozostawałoby dla nas sporo wyzwań. Szczególnie, że są na naszej planecie miejsca, gdzie nikt o prawach zwierząt nie słyszał, a nasza Inicjatywa działa już w wielu krajach Europy. Dlatego znaczne kwoty, które pozyskujemy na ten cel od firm i instytucji, przeznaczamy również na kampanie informacyjne, edukacje w szkołach – kluczem do zmian jest zmiana świadomości społecznej. W innym wypadku będziemy bez końca finansować błędne koło.
Czasem ludzie chętnie by dołączyli do takich inicjatyw, ale boją się zobowiązań. Jak to jest w Waszym Klubie?
Nasz Klub nie jest żadnym zobowiązaniem, chociaż faktem jest, że wiele osób ma ogromne poczucie odpowiedzialności wobec takich inicjatyw – jeśli dołączą, a bywa, że rezygnują, czasem piszą do nas potem długie listy z wyjaśnieniami, czemu muszą zrezygnować ze wspierania Eko Klubu. A my niczego takiego nie oczekujemy, ani prawnie nikt nie jest do tego zobowiązany. Wystarczy przestać przesyłać darowizny – sami zauważymy taką formę rezygnacji. Oczywiście miło jest, kiedy ktoś nas jednak o rezygnacji poinformuje – bo wszystkie plany, projekty i utrzymanie zwierząt są uzależnione od tego, jaki jest stan naszego konta. Jeśli wiemy o tym wcześniej, podejmujmy jakieś inicjatywy, lub nie podejmujemy. Ale oczywiście rozumiemy również, że nie każdy i nie zawsze ma taką możliwość, a bywa, że i nie ma głowy do tego – dlatego staramy się pozostawić jakiś finansowy margines naszych działa.
10 000 osób to sporo – ale wsparcie ponad 500 000 osób z całego świata brzmi już imponująco. Czy ludzie chętnie wspierają dziś zwierzęta?
Myślę, że o wiele chętniej podejmują się takich inicjatyw jak kiedyś, chociaż jednocześnie, we współczesnym świecie, mają o wiele więcej innych wydatków. Nie ma to jednak wiele wspólnego z sytuacją ekonomiczną w państwie, ani sytuacją polityczną. Pomagają nam zarówno osoby bardzo dobrze prosperujące finansowo, jak i osoby które mają zaledwie niewielką emeryturę. My jesteśmy wdzięczni absolutnie wszystkim, za każde wsparcie. Każdy dzień jest nowym wyzwaniem. To też uroki tej formy działalności.
Jaka kampania jest dla Was najważniejsza? Jaką nazwałaby Pani kultową?
Bez wątpienia – dla mnie kluczową kampanią, jaką promujemy już wiele lat, jest „Kochaj mądrze”. Właśnie dlatego, że głównym jej założeniem jest zmiana świadomości.
A czy znani i lubiani chętnie Was wspierają? Czy nie jest dziś milej w Polsce widziane wspieranie dzieci?
Myślę, że każda forma wspierana ma swój „klub” i osoby, które popierają wybrane działania. Jedne osoby spierają dzieci, inne zwierzęta, inne zabytki, czasem te inicjatywy łączą się, czasem są realizowane oddzielnie. Ważne, aby robić cokolwiek, ale jednocześnie wprowadzać zmiany. A te potrzebne są na wielu płaszczyznach.
Członkostwo w klubie polega po prostu na stałych wpłatach? Czy nie lepsze są większe, jednorazowe kwoty?
Dobre jest każde wsparcie- każdy może swobodnie wybrać, czy i w jaki sposób wspierać rożne działania społeczne. Dzięki każdej formie pomocy realizujemy inne działania. Dzięki wsparciu z podatków w 2012 roku mogliśmy kupić naszym zwierzakom Zwierzęcy Folwark. Teraz zbieramy fundusze na znacznie większy ośrodek, bo mamy kilkakrotnie więcej zwierząt. Znaczne kwoty pomagają więc realizować takie właśnie cele. Większy ośrodek, na nasz stan zwierząt, to jednak kwota kilku milionów złotych. Ale szukamy dobrego miejsca, aby taki ośrodek stworzyć. A potem wiemy, że się uda – bo z naszymi darczyńcami wszystko się zawsze udaje, ludzie są naprawdę wspaniali w swoim wspieraniu zwierzaków.
No właśnie, a dlaczego nazywacie te osoby Fundatorami projektów?
Bo bez nich nasze działania nie byłyby możliwe. My, jako klub, i cała Fundacja Centaurus, jesteśmy tak naprawdę tylko narzędziem. To narzędzie to ręce do pracy, głowa pełna pomysłów, gotowość do działania – ale nikt z nas finansowo nie byłby w stanie udźwignąć takiego projektu. Trzeba sfinansować utrzymanie i leczenie zwierząt, transporty, remonty w stajni, hotele i pensjonaty dla najbardziej chorych psów, kotów i koni, trzeba też opłacić koszt napraw maszyn takich jak koparki, traktory, ale również koszt projektów, zebrać fundusze na prawników, gdy walczymy w sądach, wydawanie materiałów informacyjnych i wiele innych. Niestety, wiele fantastycznych inicjatyw realizowanych jest na bardzo niewielką skalę bądź szybko zanika – tylko dlatego, że brak komuś funduszy.
Agato, a co dostaje w zamian taki Fundator poza satysfakcją?
Przede wszystkim informację – chcemy, aby każdy Klubowicz wiedział o aktualnych, nowych i planowanych projektach. Ważne jest dla nas informowanie na co wydaliśmy fundusze, co nowego udało nam się zorganizować, gdzie dotarliśmy z naszymi inicjatywami, ale przekazujemy także proste informacje, np co słychać u naszych zwierząt, komu udało się pomóc, zamieszczamy również liczne sesje zdjęciowe.
Każdy nowy Członek Klubu otrzymuje tzw Pakiet Fundatora – to upominek z naszej strony, który zazwyczaj bardzo wszystkich cieszy. Zawiera także elegancki Certyfikat. Nie jest to nic kosztownego, ale staramy się, aby Certyfikat był elegancki i miło się kojarzył – tak jak cała inicjatywa. W przypadku, jeśli Klubowicz jest Klubowiczem on line, wszystko wysyłamy w formie PDF.
Wydajecie też magazyn dla członków klubu. Kto go pisze?
No tak! Nie mogłabym przecież nie wspomnieć o BądźBIO!, to nasze ukochane dziecko klubowe – nasz magazyn wydajemy raz na 3 miesiące. Sami piszemy, redagujemy, robimy sesje fotograficzne, nasz grafik składa to w całość – i wysyłamy! Zaczynaliśmy od 30 stron, a dziś nasz magazyn ma prawie 200 stron. Poza opisem naszych projektów, opowieściami o zwierzakach, zawiera mnóstwo porad, informacji i zdjęć, które chyba najbardziej cieszą Klubowiczów. Mamy też przepisy wege, opowiadamy o tryumfie natury jako medyka, wiele artykułów dotyczy zjawisk przyrody z całego świata, traktujemy o ekologii i zdrowym stylu życia, sporcie. Każdy znajdzie coś dla siebie!
Czy macie bezpośredni kontakt ze swoimi Fundatorami, członkami klubu?
Oczywiście! Dostajemy mnóstwo listów, codziennie odbieramy setki telefonów. Czasem są to prośby o pomoc, czasem o poradę prawną, bywa, że ktoś sugeruje nam artykuł na jakiś temat, który jego zdaniem jest potrzebny. To dla nas bardzo cenne rozmowy i informacje, pomagają nam ukierunkować nasze badania, wiemy gdzie są jakie luki w edukacji, wiemy też, jak ludzie widzą otaczający świat, jak zapatrują się na wiele spraw.
Czy sporo osób rezygnuje z Eko Klubu? Czy znacie powody takich rezygnacji?
W zasadzie rzadko odbieramy rezygnacje, ale oczywiście zdarza się, że ktoś musi zrezygnować. Bywa, że osoby które rezygnują potem wracają. Bywa, że dołączają do nas całe rodziny i każdy wpłaca po 20 zł. Bywa, że mąż podaruje żonie członkostwo – wtedy rzadko bywają rezygnacje, bo to prezent 😉
Jakie macie plany, a jakie marzenia?
Marzy nam się jedna, solidna ustawa dla zwierząt – taka międzynarodowa. Współpraca jest niezwykle ważna, daje ogromne możliwości, szczególnie w czasach globalizacji i szybkiej wymiany informacji. Marzymy też o ośrodku, gdzie będzie minimum 100 hektarów pastwisk. Ale największym marzeniem, co wszyscy u nas w Centaurusie powtarzają, jest aby nasza działalność ratownicza nie była już potrzebna. Z przyjemnością zajmiemy się szerzej np promowaniem wegetarianizmu, albo zdrowego stylu życia, budowaniem ekologicznych domów z gliny i edukacją w zakresie oszczędzania energii. Ale na razie robimy to, co jest potrzebne.
Kiedy, jako młoda mama, znajduje Pani czas na Eko Klub i na promowanie jego działalności?
Jestem uzależniona! Staram się codziennie pogodzić opiekę nad malutkim synkiem z moją pracą i działalnością związanym z Centaurusem i Klubem. Robię to z przyjemnością, lapa w rękę w moim ukochanym psem Kejtrem, ktory jest dla mnie nieustanną motywacją do tego, by pomagać zwierzakom.aaEko Klub powstał w 2013 roku, czy to była inicjatywa potrzeby chwili czy mieliście długoterminowe plany? Za chwilę minie 7 lat..
Wtedy Eko Klub był potrzebą chwili. Właśnie dołączyłam w tamtym okresie do Centaurusa, trwały poszukiwania sposobów na bieżące utrzymanie zwierząt. Przyglądaliśmy się zagranicznym organizacjom, ale nie chcieliśmy niczego kopiować – bardziej szukaliśmy inspiracji. To co działa np w Nowej Zelandii albo USA niekoniecznie, z wielu względów społecznych i kulturowych, zadziałałoby w Polsce. Wiele potężnych organizacji, które mają ciekawe rozwiązania, nie ma na utrzymaniu zwierząt. Tak więc nie muszą mieć stałego dochodu – jeśli mają fundusze, realizują projekty.
Jeśli akurat nie mają funduszy, mogą projekty wstrzymać. Takim organizacjom jest też łatwiej ze względu na nośne projekty, które nie niosą stałych kosztów. Kiedy my np robimy projekt na rzecz ratowania słoni w Afryce, to nie mamy tych słoni na utrzymaniu. Przekazujemy to, co zbierzemy. Jednak kiedy wykupimy ponad 100 kolejnych koni, jak w minionym 2020 roku, i nasze stado na utrzymaniu to już ponad 500 kopytnych, to miesięcznie musimy wydać dodatkowo prawie 100 000 zł wraz z leczeniem, transportami, drobnymi remontami – i dotyczy to wielu kolejnych lat. Dla odmiany organizacje, które mają na utrzymaniu wiele zwierząt – zajmują się głównie zwierzętami, nie starcza już czasu i funduszy na projekty. Na szczęście te drugie zazwyczaj są w Polsce i innych krajach wspierane przez gminy. Ale to dotyczy schronisk, dla psów. My, choć nie mieliśmy takich planów, połączyliśmy te dwa nurty bez wsparcia z budżetu państwa. Początkowo jedynie pomagaliśmy zwierzętom – wiedzieliśmy, że dodatkowe inicjatywy edukacyjne będą wymagały czasu i kolejnych funduszy. Niemniej z czasem uznaliśmy, że to syzyfowa praca i jeśli nie zajdą zmiany, będziemy ją realizować bez końca.
Fundacja Centaurus, chociaż prowadzi największy na starym kontynencie azyl dla koni, musiała znaleźć własny sposób na realizację obydwu kierunków. Nie chcieliśmy rezygnować z codziennej opieki nad zwierzętami, ale widzieliśmy konieczność podnoszenia świadomości społecznej poprzez kampanie informacyjne, warsztaty, projekty. Eko Klub powstał, aby łączyć to wszystko – pomagać teraz tam gdzie ta pomoc jest najbardziej wypatrywana, oraz zmieniać wszystko tu i teraz tak, aby już nie musieć nikogo ratować „jutro”.
Mam rozumieć, że Centaurus nie otrzymuje żadnych dotacji na zwierzęta?
Nie, nie jesteśmy przez nikogo finansowani. Jesteśmy organizacją niezależną politycznie i religijnie, nie otrzymujemy żadnych dofinansowań ani dotacji. Nie jesteśmy hodowcami, nie prowadzimy schroniska, więc gminy również nas nie wspierają. Swoje działania finansujemy wyłącznie z darowizn, jakie przekazują nam od wielu lat osoby prywatne, różne firmy i instytucje. Jesteśmy organizacją bardzo wdzięczną społecznie – bo to dzięki ludziom możemy pozostać niezależni, dzięki nim możemy pomagać i zmieniać świat wkoło. Gdyby nie ludzie wkoło nas i nas wspierający, Eko Klub przestałby istnieć. Dzięki wsparciu ludzi dobrej woli ocaliliśmy już ponad 1100 koni oraz setki psów, kotów i zwierząt gospodarczych. To wspólne dzieło.
Ilu członków potrzebujecie, aby w pełni się realizować?
Nie ma tu ograniczeń (śmiech). Mamy tyle zgłoszeń, że aby pomóc wszędzie i każdemu, setka inspektorów na etacie to byłoby stanowczo zbyt mało. Identycznie wygląda sytuacja z przyjmowaniem zwierząt – mamy swoje ośrodki, współpracujemy z licznymi hotelami dla zwierząt i klinikami, ale wszystko wiąże się z naszymi możliwościami finansowymi. Prowadzimy potężny rezerwat, gdzie co prawda od czerwca do września konie są wypasane, ale dotyczy tylko zdrowych koni, a ponad to prowadzenie i utrzymanie rezerwatu, wbrew pozorom i naszym oczekiwaniom, okazało się bardzo kosztowne. Uratowanie i przyjęcie zwierzaka do siebie to tylko początek naszej wspólnej z nim drogi – niewielki, pierwszy, często medialny krok. Potem następuje dalsze ratowanie – w ciszy, bez fleszy, kiedy już wszyscy o tym zwierzaku zapominają. Bo taki Kubuś, Feluś często mają przed sobą dziesiątki lat życia. Mając miliony wsparcia – nadal pozostawałoby dla nas sporo wyzwań. Szczególnie, że są na naszej planecie miejsca, gdzie nikt o prawach zwierząt nie słyszał, a nasza Inicjatywa działa już w wielu krajach Europy. Dlatego znaczne kwoty, które pozyskujemy na ten cel od firm i instytucji, przeznaczamy również na kampanie informacyjne, edukacje w szkołach – kluczem do zmian jest zmiana świadomości społecznej. W innym wypadku będziemy bez końca finansować błędne koło.
Czasem ludzie chętnie by dołączyli do takich inicjatyw, ale boją się zobowiązań. Jak to jest w Waszym Klubie?
Nasz Klub nie jest żadnym zobowiązaniem, chociaż faktem jest, że wiele osób ma ogromne poczucie odpowiedzialności wobec takich inicjatyw – jeśli dołączą, a bywa, że rezygnują, czasem piszą do nas potem długie listy z wyjaśnieniami, czemu muszą zrezygnować ze wspierania Eko Klubu. A my niczego takiego nie oczekujemy, ani prawnie nikt nie jest do tego zobowiązany. Wystarczy przestać przesyłać darowizny – sami zauważymy taką formę rezygnacji. Oczywiście miło jest, kiedy ktoś nas jednak o rezygnacji poinformuje – bo wszystkie plany, projekty i utrzymanie zwierząt są uzależnione od tego, jaki jest stan naszego konta. Jeśli wiemy o tym wcześniej, podejmujmy jakieś inicjatywy, lub nie podejmujemy. Ale oczywiście rozumiemy również, że nie każdy i nie zawsze ma taką możliwość, a bywa, że i nie ma głowy do tego – dlatego staramy się pozostawić jakiś finansowy margines naszych działa.
10 000 osób to sporo – ale wsparcie ponad 500 000 osób z całego świata brzmi już imponująco. Czy ludzie chętnie wspierają dziś zwierzęta?
Myślę, że o wiele chętniej podejmują się takich inicjatyw jak kiedyś, chociaż jednocześnie, we współczesnym świecie, mają o wiele więcej innych wydatków. Nie ma to jednak wiele wspólnego z sytuacją ekonomiczną w państwie, ani sytuacją polityczną. Pomagają nam zarówno osoby bardzo dobrze prosperujące finansowo, jak i osoby które mają zaledwie niewielką emeryturę. My jesteśmy wdzięczni absolutnie wszystkim, za każde wsparcie. Każdy dzień jest nowym wyzwaniem. To też uroki tej formy działalności.
Jaka kampania jest dla Was najważniejsza? Jaką nazwałaby Pani kultową?
Bez wątpienia – dla mnie kluczową kampanią, jaką promujemy już wiele lat, jest „Kochaj mądrze”. Właśnie dlatego, że głównym jej założeniem jest zmiana świadomości.
A czy znani i lubiani chętnie Was wspierają? Czy nie jest dziś milej w Polsce widziane wspieranie dzieci?
Myślę, że każda forma wspierana ma swój „klub” i osoby, które popierają wybrane działania. Jedne osoby spierają dzieci, inne zwierzęta, inne zabytki, czasem te inicjatywy łączą się, czasem są realizowane oddzielnie. Ważne, aby robić cokolwiek, ale jednocześnie wprowadzać zmiany. A te potrzebne są na wielu płaszczyznach.
Członkostwo w klubie polega po prostu na stałych wpłatach? Czy nie lepsze są większe, jednorazowe kwoty?
Dobre jest każde wsparcie- każdy może swobodnie wybrać, czy i w jaki sposób wspierać rożne działania społeczne. Dzięki każdej formie pomocy realizujemy inne działania. Dzięki wsparciu z podatków w 2012 roku mogliśmy kupić naszym zwierzakom Zwierzęcy Folwark. Teraz zbieramy fundusze na znacznie większy ośrodek, bo mamy kilkakrotnie więcej zwierząt. Znaczne kwoty pomagają więc realizować takie właśnie cele. Większy ośrodek, na nasz stan zwierząt, to jednak kwota kilku milionów złotych. Ale szukamy dobrego miejsca, aby taki ośrodek stworzyć. A potem wiemy, że się uda – bo z naszymi darczyńcami wszystko się zawsze udaje, ludzie są naprawdę wspaniali w swoim wspieraniu zwierzaków.
No właśnie, a dlaczego nazywacie te osoby Fundatorami projektów?
Bo bez nich nasze działania nie byłyby możliwe. My, jako klub, i cała Fundacja Centaurus, jesteśmy tak naprawdę tylko narzędziem. To narzędzie to ręce do pracy, głowa pełna pomysłów, gotowość do działania – ale nikt z nas finansowo nie byłby w stanie udźwignąć takiego projektu. Trzeba sfinansować utrzymanie i leczenie zwierząt, transporty, remonty w stajni, hotele i pensjonaty dla najbardziej chorych psów, kotów i koni, trzeba też opłacić koszt napraw maszyn takich jak koparki, traktory, ale również koszt projektów, zebrać fundusze na prawników, gdy walczymy w sądach, wydawanie materiałów informacyjnych i wiele innych. Niestety, wiele fantastycznych inicjatyw realizowanych jest na bardzo niewielką skalę bądź szybko zanika – tylko dlatego, że brak komuś funduszy.
Agato, a co dostaje w zamian taki Fundator poza satysfakcją?
Przede wszystkim informację – chcemy, aby każdy Klubowicz wiedział o aktualnych, nowych i planowanych projektach. Ważne jest dla nas informowanie na co wydaliśmy fundusze, co nowego udało nam się zorganizować, gdzie dotarliśmy z naszymi inicjatywami, ale przekazujemy także proste informacje, np co słychać u naszych zwierząt, komu udało się pomóc, zamieszczamy również liczne sesje zdjęciowe.
Każdy nowy Członek Klubu otrzymuje tzw Pakiet Fundatora – to upominek z naszej strony, który zazwyczaj bardzo wszystkich cieszy. Zawiera także elegancki Certyfikat. Nie jest to nic kosztownego, ale staramy się, aby Certyfikat był elegancki i miło się kojarzył – tak jak cała inicjatywa. W przypadku, jeśli Klubowicz jest Klubowiczem on line, wszystko wysyłamy w formie PDF.
Wydajecie też magazyn dla członków klubu. Kto go pisze?
No tak! Nie mogłabym przecież nie wspomnieć o BądźBIO!, to nasze ukochane dziecko klubowe – nasz magazyn wydajemy raz na 3 miesiące. Sami piszemy, redagujemy, robimy sesje fotograficzne, nasz grafik składa to w całość – i wysyłamy! Zaczynaliśmy od 30 stron, a dziś nasz magazyn ma prawie 200 stron. Poza opisem naszych projektów, opowieściami o zwierzakach, zawiera mnóstwo porad, informacji i zdjęć, które chyba najbardziej cieszą Klubowiczów. Mamy też przepisy wege, opowiadamy o tryumfie natury jako medyka, wiele artykułów dotyczy zjawisk przyrody z całego świata, traktujemy o ekologii i zdrowym stylu życia, sporcie. Każdy znajdzie coś dla siebie!
Czy macie bezpośredni kontakt ze swoimi Fundatorami, członkami klubu?
Oczywiście! Dostajemy mnóstwo listów, codziennie odbieramy setki telefonów. Czasem są to prośby o pomoc, czasem o poradę prawną, bywa, że ktoś sugeruje nam artykuł na jakiś temat, który jego zdaniem jest potrzebny. To dla nas bardzo cenne rozmowy i informacje, pomagają nam ukierunkować nasze badania, wiemy gdzie są jakie luki w edukacji, wiemy też, jak ludzie widzą otaczający świat, jak zapatrują się na wiele spraw.
Czy sporo osób rezygnuje z Eko Klubu? Czy znacie powody takich rezygnacji?
W zasadzie rzadko odbieramy rezygnacje, ale oczywiście zdarza się, że ktoś musi zrezygnować. Bywa, że osoby które rezygnują potem wracają. Bywa, że dołączają do nas całe rodziny i każdy wpłaca po 20 zł. Bywa, że mąż podaruje żonie członkostwo – wtedy rzadko bywają rezygnacje, bo to prezent 😉
Jakie macie plany, a jakie marzenia?
Marzy nam się jedna, solidna ustawa dla zwierząt – taka międzynarodowa. Współpraca jest niezwykle ważna, daje ogromne możliwości, szczególnie w czasach globalizacji i szybkiej wymiany informacji. Marzymy też o ośrodku, gdzie będzie minimum 100 hektarów pastwisk. Ale największym marzeniem, co wszyscy u nas w Centaurusie powtarzają, jest aby nasza działalność ratownicza nie była już potrzebna. Z przyjemnością zajmiemy się szerzej np promowaniem wegetarianizmu, albo zdrowego stylu życia, budowaniem ekologicznych domów z gliny i edukacją w zakresie oszczędzania energii. Ale na razie robimy to, co jest potrzebne.
Kiedy, jako młoda mama, znajduje Pani czas na Eko Klub i na promowanie jego działalności?
Jestem uzależniona! Staram się codziennie pogodzić opiekę nad malutkim synkiem z moją pracą i działalnością związanym z Centaurusem i Klubem. Robię to z przyjemnością, lapa w rękę w moim ukochanym psem Kejtrem, ktory jest dla mnie nieustanną motywacją do tego, by pomagać zwierzakom.